Właśnie wczoraj skończyłam haftować kota ... w staniku!
Haft projektu mojej ulubionej angielskiej projektantki Margaret Sherry, cały zestaw zakupiłam w dobrej cenie na allegro. Pozwoliłam sobie jednak zrezygnować z róż które rozkwity na dole, no i nieba też brak. Tak mi się bardziej podoba.
Trochę szczegółów na temat przebiegu pracy.
Tak sobie całość wyobrażała pani Margaret:
Coś już powiewa na sznurku, kot jeszcze "rozmyty", ale...
Nie zawsze było łatwo.... ciągnie swój do swego:)
Koniec - lubię ten moment, bo można sie z radością rzucić na następny haft (tyle ich czeka w kolejce!)
Trochę szczegółow, czyli kocina w powiększeniu
Uuuff.., troszkę nerwowo było, bo to pierwszy wpis na blogu - obiecuję popracować nad jakością wpisów i zdjęć!
wersja bez róż jest zdecydowanie lepsza!
OdpowiedzUsuńUlcia - też tak myślę:)
OdpowiedzUsuńSwietny ten obrazek.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię MArgaret Sherry, ona ma taki łatwo rozpoznawalny, unikatowy styl!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pokrewną krzyżykową duszę.
Dabarai