Wyhaftowane 100 lat temu, a może i dawniej, teraz absolutnie nie zwróciłabym uwagi na ten wzór, ale wtedy, kiedy trudno było o jakiekolwiek wzory z kotami...
Zdobyłam go i "wydziobałam" bardzo z siebie zadowolona. A koty są raczej nieciekawe, mają nienaturalny wygląd pyszczka, no może z wyjątkiem rudaska i kotka w typie birmańskiego. A ten pierwszy od prawej, koszmar jakiś w dziwnej pozie...:(
Oczywiście kanwa jak nie kanwa... oj ciężko się haftowało.
Zbliżenie na dość znośnego rudaska
Najładniejsze oczka... (kiedyś będę miała kota z takimi oczami - taki mam plan:)
Pers... oj pozostawiający dużo do życzenia...
Jak można się domyślić tan haft nie doczekał się oprawy i leży sobie w kartonie, a ja czasami na niego patrzę i myślę, że początki we wszystkim są trudne, brak człowiekowi krytycyzmu i doświadczenia...
Och no nie wygląda to wcale źle. Ty pewno widzisz mankamenty, bo sama wiesz co Ci się nie podobało jak go haftowałaś, ale obserwator zewnętrzny - taki jak ja - jest pod wrażeniem :).
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim bardzo pracochłonny wzór :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne i takie śliczne:)
OdpowiedzUsuńMiaucząca rodzinka pięknie się prezentuje;piękny haft
OdpowiedzUsuńWitam. A dla mnie wszystkie są słodkie:)
OdpowiedzUsuń