Mam już trochę białego kota.. Muszę przyznać szczerze, że początek pracy na płótnie był bardzo ciężki. Zaskoczyło mnie to, że sam materiał jest taki cienki, delikatny.. Zaczęłam haft 2 nitkami muliny, ale w niektórych miejscach tam gdzie wbijałam igłę tworzyła się za duża dziureczka, to mi przeszkadzało (a nie miałam za grubej igły!) Sprułam.
Zaczęłam haft jedną niteczką, ale nie było efektu, przebijał mi materiał spod spodu. Ponownie sprułam.
Ostatecznie haftuję 2 nitkami muliny, ale pracuje powolutku, ostrożnie, nie szaleję z igiełką, żeby mi się nie rozchodziły nitki i nie tworzyły "dziurki". Aha, jeszcze jedno: moje oczy - pierwszego wieczora, bardzo mnie bolały i "wychodziły z orbit" :(
Teraz jest już OK, automatycznie trafiam tam gdzie trzeba i nie przeciążam wzroku:)
To właściwie tylko kocie nogi i trochę zieleniny, no i będę musiała zagospodarować to poletko w prawym dolnym rogu, bo w oryginale są inicjały i data 2001 r. - ja chyba nasadzę kwiatki:)
Wiem już, że zabraknie mi muliny w kolorze Angel Hair i muszę kupić ją we włoskim sklepie, chyba się domyślacie, że nie zamówię jednej mulinki... oj moje biedne finanse:(
Zapowiada się cudnie! Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńOj ten kot skradł me serce. A nogi ma urocze :))
OdpowiedzUsuńbedzie przepiekny hafcik..
OdpowiedzUsuńJuż super wygląda ten kociak, a co dopiero będzie jak go skończysz. . . ;-)
OdpowiedzUsuńproblem z zakupami - skąd ja to znam :P ale powiem, że warto. Juz teraz kociak widać, że będzie świetny
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa pod adresem kocich łap... :)
OdpowiedzUsuń